Właśnie sobie uświadomiłem, że nagrywałem podcasty zanim stało się to modne! Ba! Nawet zanim pojawiło się to słowo: podcast. Pytacie jak to możliwe? Już wyjaśniam…

Tu przeczytasz o mikrofonie do iPhone i iPod'a iRig Mic od IK Multimedia

Nawet nie pamiętam kiedy w moim domu pojawił się pierwszy magnetofon (magnetofon - urządzenie do rejestracji i odtwarzania dźwięku na taśmie magnetycznej). Mogłem mieć wtedy kilka lat… ale pamiętam co to był za magnetofon bo służył najpierw mojemu Tacie, a potem mi prawie 20 lat. Był to magnetofon szpulowy UnitraZK-240.

Unitra ZK-240 Zdjęcie pochodzi ze strony Szpulowce

Magnetofon szpulowy

Większość z Was może pamiętać magnetofony kasetowe. Szpulowe były większe. Szpule (pełną i pustą) trzeba było założyć i zabezpieczyć przed wypadnięciem (gdy magnetofon stał w pozycji pionowej). Taśmę przewlec i odpowiednio założyć. Ustawić prędkość przesuwu. Jak chcieliśmy lepszą jakość ustawiało się przy nagrywaniu 19 centymetrów na sekundę ale większość z nas „oszczędzała” bo na mniejszej prędkości (9,5 cm/s) można było nagrać dwa razy więcej na tej samej szpuli.

Szpula i kaseta Szpula z taśmą (po lewej) i kaseta. Zdjęcie: Wikipedia

Obecnie większość z nas odtwarza muzykę. Odtwarza płyty CD - już rzadziej. Odtwarza pliki (kupione, udostępnione za darmo, zdobyte lub skradzione) - częściej. Ale mało kto z nas „nagrywa” muzykę.

Nagrywanie

Za czasów magnetofonów (zwłaszcza szpulowych) nagrywanie było nagminne. Nagrywało się zazwyczaj z radia rzadziej „przegrywało” od znajomych. W polskich rozgłośniach radiowych (fajna archaiczna nazwa) były audycje podczas których nadawano całe płyty! Bez reklam! Bez gadania podczas muzyki! No piractwo pierwszej klasy.

Gdy zapowiadano emisję płyty jaka nas interesowała trzeba było przyszykować czystą taśmę (lub przeznaczyć coś do skasowania) i poczynić inne przygotowania. Nasz „szpulowiec” ZK-240 maił cztery ścieżki po dwie na jednej stornie taśmy (taśmę się „obracało” jak kasety magnetofonowe) czyli można było nagrać na ścieżce jeden lub dwa i „z drugiej strony” na ścieżce 3 lub 4. Niestety monofonicznie. Stereo w Polsce wtedy raczkowało i tylko niektóre audycje radiowe były tak nadawane. Wrocławska rozgłośnia była pionierem emisji w stereo w Polsce.
Jak mieliśmy już naszykowaną taśmę to trzeba było podłączyć wejście magnetofonu do radia (standardem były wtedy złącza DIN podobne do złącz modemu, drukarki i ADB znanych ze starych Macintoshy oraz S-Video ale znacznie większe) i wstępnie ustawić poziom wysterowania (aby nie było za cicho lub nie „charczało”). Służył do tego specjalny potencjometr i wskaźnik. Podczas nagrywania nie należało bawić się tym poziomem wysterowania zbytnio aby zapis nie miał różnej głośności. Dodatkowo należało umiejętnie posługiwać się pauzą i czuwać podczas nagrania bo często płyta była nadawana „stronami”. Tak, to były jeszcze czasy płyt analogowych. Czyli w radiu musieli też zrobić przerwę na obrócenie płyty winylowej na drugą stronę. Musieliśmy zatrzymać wtedy nagranie i wznowić w odpowiednim momencie. Niektórzy z nas przegrywali też muzykę bezpośrednio z płyt winylowych (z gramofonów) ale w moim rodzinnym domu nigdy gramofonu nie było.

Złącza magnetofonu ZK-240 Zdjęcie pochodzi ze strony Szpulowce

Zobaczcie magnetofon szpulowy ZK-240 w akcji

OK… ale co to ma wspólnego z podcastami?

To, że mój Tato razem z magnetofonem kupił też MIKROFON!

TONSIL MDO IX Dokładnie takiego mikrofonu używaliśmy.
Zdjęcia mikrofonu pochodzą ze strony: oldmics.pl

Parcie…

Nie od razu odkryłem, że mam „parcie na szkło”, a w tym przypadku raczej „parcie na membranę (mikrofonową)”.

Tato pokazał mi jak i gdzie podłączyć mikrofon oraz które guziczki wcisnąć aby włączyć odpowiedni „przedwzmacniacz”. Do teraz pamiętam procedurę właściwego wciskania klawiszy „Odtwarzanie” i „Nagrywanie” oraz „Pauza”. Pamiętajcie, że miałem w tedy niespełna 9 lat. Pobawiłem się trochę i na jakoś czas zapomniałem. Trochę później mój Tato wymyślił, że można by nagrać coś w rodzaju listu i wysłać rodzinie „szpulę” aby odtworzyła na swoim magnetofonie (standardem były magnetofony na taśmy o szerokości 6,3 mm). Tak też zrobiliśmy i był to mój pierwszy dłuższy występ przed mikrofonem.

Po tym już niewiele trzeba było abym z moim starszym o rok kolegą Darkiem (mieszkał na IV piętrze ja na I) wpadł na pomysł nagrania „audycji” czyli dokładnie czegoś takiego co zwiemy teraz podcastem! W tym „podcaście” w sposób lekko „kabaretowy” opowiadaliśmy historie prawdziwe i zmyślone. Pamiętam, że pod wpływem „Yellow Submarine” zamieściliśmy reportaż z łodzi podwodnej. Pierwszy odcinek musieliśmy nagrać dwa razy… bo w pierwszej wersji trafiły się przekleństwa więc nie dało się tego przedstawić rodzicom. Ale właśnie ta wersja bardziej podobała się naszym kolegom. Tak… ten nasz pierwszy podcast miał już grono słuchaczy, może niezbyt wielkie ale jednak. Było to zaledwie kilku kumpli z podwórka i nasi rodzice (wersja ocenzurowana). Jednak zachęceni pozytywnym odbiorem nagraliśmy jeszcze jeden „odcinek” i… zapomnieliśmy o sprawie.

Teraz (~36 lat po zabawach z magnetofonem) podcasty w jakich mam zaszczyt brać udział (np. Pear 2 Pear) mają słuchaczy liczonych w setkach, a nawet tysiącach. Z taśmą na szpuli nie było by szans na taki zasięg ale pierwsze kroki zostały zrobione.

Ten wpis ( z cyklu: „Pierwszy Polak) dedykuję wszystkim tym, którzy twierdzą, że: „wszystko już było”. Tak macie rację… było ale inaczej ;-)