Użytkownik komputerów Apple od 1991 roku. Fan transportu rowerowego. Domorosły programista (od 1984, Atari, Amiga). Programuje dla iOS, tvOS i macOS. Dobrze zna Filemaker. Uczulony na Windowsa, Androida i JB. Uznający wyższość „Poniechaj” nad „Anuluj”.
Autor: MacWyznawca.pl (od lipca 2011).
Współautor podcastu: „Pear 2 Pear” czyli w Cieniu Gruszy
Twitter: @MacWyznawca, Instagram: @macwyznawca, Facebook: /macwyznawca
YouTube: Jaromir Kopp
Ostrzeżenie: MacWyznawca nie sili się na sztuczny obiektywizm… MacWyznawca pisze ze swojego punktu widzenia i zgodnie ze swoją wiedzą oraz doświadczeniem ;-)
Pamiętacie jedną z reklam pierwszych iMaców? Nosiła ona tytuł „Trzy proste kroki do Internetu”. W pierwszym ujęciu narrator mówi „krok pierwszy, podłącz do kontaktu”, w drugim ujęciu „krok drugi, podłącz do linii telefonicznej”, w trzecim ujęciu, w którym pojawia się iMac, słychać śmiech i zdanie „nie ma trzeciego kroku!”. Było to drobne uproszczenie, ale iMac G3 to praktycznie pierwszy popularny komputer gotowy do podłączenia do internetu po wyjęciu z pudełka. Ale zanim do tego doszło, trzeba było przejść długą drogę.
Choć od 5 lat w urządzeniach z iOS, trwa „odcinanie kabli” zapoczątkowane jeszcze przez Jobsa, to są sytuacje gdy bez kabla USB–Lightning sobie nie poradzimy.
Nie tak dawno wprowadzona do sprzedaży przez Apple nowa linia komputerów MacBook zrobiła spore zamieszanie. Po początkowym szoku, niedowierzaniu i niemałej ilości żartów, bo jak można sprzedawać komputer z tylko jednym „dziwnym” złączem, MacBook 12" zdobył uznanie. A czy potraficie sobie wyobrazić podobną sytuację 23 lata temu?
Przywykliśmy, że z komputerem od Apple dostajemy całkiem spory zestaw programów. Z systemem otrzymujemy aplikacje do książki adresowej, przypomnień, kalendarza, notatek, zdjęć, poczty i komunikacji oraz parę innych. Kiedyś tak nie było.
Był rok 2009, początek czerwca, gdy zadzwonił do mnie kolega i powiedział: „Jaromir, twoje zdjęcie wisi w Rynku!”. Tak mnie to zaskoczyło, że zanim zapytałem o szczegóły, zrobiłem w myślach rachunek sumienia.
W latach 90. XX w., czyli wtedy gdy zacząłem używać komputerów Apple, co bardziej zorientowani rozmówcy kojarzyli Macintoshe na dwa sposoby: jako komputery, które się nie „wieszają” i jako sprzęt dla grafików. I mieli rację.
Słyszeliście o „przygotowanych”? Może lepiej kojarzycie angielską nazwę Preppers? W pewnym uproszczeniu są to ludzie świadomi realnych lub wydumanych zagrożeń, starający się na nie przygotować.
I pewnie wielu z Was zapyta: „Co w tym dziwnego?”. Otóż to, że nie chodzi mi o aparat wbudowany w iPhona, iPada czy komputer Apple.
Do dziś pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz na własne oczy zobaczyłem w akcji Newton MessagePad 110. Było to jakoś w 1995 roku. Pracowałem wtedy w firmie będącej jednym z kilku autoryzowanych sprzedawców Apple we Wrocławiu.
Właśnie dostałem od Apple, maila z „dobrą nowiną”! Tą nowiną jest możliwość samodzielnego dodawania małych firm do Apple Maps.
W czasach gdy większość z nas pracuje na sprzęcie przenośnym zabezpieczenie go przed niepowołanym dostępem jest coraz ważniejsze. Od kilku lat hasło sprzętowe jest wyjątkowo w tym pomocne.